Lublana - czyste miasto?
Zbliża się zima, więc w Polsce pewnie zaraz zostanie ponownie poruszony temat smogu, Kraków zniknie z pola widzenia pilotów samolotów, a każdy użytkownik smartfona zainstaluje aplikację, która każdego dnia będzie na niego krzyczeć, żeby nie wychodził z domu. Nie żeby był to problem wyłącznie Polski. Jestem pewien, że znaczna większość metropolii na świecie boryka się z problemem brudnego powietrza. A jak to wygląda w Słowenii?
Jeszcze parę lat temu Lublana miała spory problem ze smogiem. Nie jest do duże miasto, ale położone jest pomiędzy górami, które uniemożliwiają rozchodzenie się smogu wraz z wiatrem. Tutejsze władze podjęły szereg działań, mających na celu pomóc nie tylko z tym problemem, ale też z innymi związanymi z czystością. Skoro jednak zacząłem od tego nieszczęsnego smogu, to on zostanie opisany jako pierwszy.
To co najbardziej rzuca się w oczy, to zamknięcie centrum miasta dla pojazdów mechanicznych (nie licząc rowerów). Zgodnie z tym co mówiła pani przewodnik na jednej z wycieczek, strefa ruchu pieszego powiększana jest z roku na rok (i jest to naprawdę duża powierzchnia w stosunku do całej Lublany). Do jej bardzo małej części - konkretniej na jedną ulicę - wjeżdżać mogą jedynie autobusy i taksówki. Reszta strefy pieszej jest dostępna wyłącznie dla pieszych, rowerów i, co ciekawe, darmowych autobusów elektrycznych. Czy raczej autobusików. Przypominają raczej meleksy, mieszczą się w nich 4 osoby (i to pewnie z trudem), a busy nie jeżdżą zgodnie z rozkładem, tylko zamawia się je telefoniczne. Dojeżdżają w wyznaczone miejsce i zabierają klientów tam, gdzie zostaną o to poproszeni kierowcy. Za darmo! Do tego dostępne do wypożyczenia są rowery. System działa dokładnie tak samo, jak warszawskie Veturilo - rejestrując się w systemie wpłacamy 3€ i od tego momentu, możemy wypożyczyć rower z dowolnej stacji rowerowej. Pierwsza godzina każdego wypożyczenia jest darmowa, co w zupełności wystarcza, żeby okrążyć na rowerze całą Lublanę. Stacji najwięcej jest w centrum, ale na obrzeżach, przy większych ulicach, też można znaleźć kilka. Oprócz tego, aby ułatwić kierowcom dojazd do pracy w centrum, pod największym placem na obrzeżach starego miasta zbudowano podziemny parking. Wyjścia z parkingu znajdują się już na terenie starego miasta, zaraz obok stacji rowerowych.
Trzeba też dodać, że w Lublanie jest dużo zieleni. Są skwerki i drzewa przy domach. Do tego bloki nie są nie wiadomo jak wysokie, a ulice wydają się być dość szerokie, co pewnie też pomaga w pozbywaniu się zanieczyszczeń.
Dość już o smogu. Zajmijmy się śmieciami. W Słowenii bardzo poważnie traktowany jest temat segregowania śmieci. We wszystkich osiedlowych śmietnikach znajdziemy oddzielne pojemniki na śmieci organiczne, plastikowe, papierowe i szklane. Nawet w niektórych miejscach publicznych (np plaża) kosze na śmieci mają oddzielne pojemniki na poszczególne typy śmieci. Co ciekawe, śmietników na ulicach, czy we wspomnianych miejscach publicznych, jest zadziwiająco mało. W Warszawie kosze na śmieci znajdują się na prawie każdym skrzyżowaniu (czasem po wszystkich czterech stronach), przy wszystkich przystankach etc. Mimo tego, w Warszawie widuję śmieci na ulicy, a tutaj nie. Nie widziałem też, aby ktoś chodził i sprzątał śmieci z ziemi. Będąc w parku miałem duży problem, żeby wyrzucić ogryzek po jabłku - nigdzie nie było kosza na śmieci, a było czysto. Z kolei wchodząc do Lasu Kabackiego w Warszawie... no cóż. Widocznie taki mamy klimat.
A co poza Lublaną? Ano też się dzieje. Słowenia bardzo dużo uwagi poświęca rzekom i zbiornikom wodnym. Na różne sposoby starają się utrzymać je w jak najlepszej czystości. Wspominałem już, że najczystsza rzeka w Europie płynie właśnie na terenie Słowenii, prawda? Dużą część tego kraju zajmuje też Park Narodowy Triglav. Na jego terenie panują surowe zakazy i restrykcje odnośnie zabudowy, infrastruktury i śmiecenia.
To pewnie nie jedyne działania jakie podejmują Słoweńcy, aby ich kraj był tak czysty jak jest. Obserwując Lublanę muszę powiedzieć, że jest bardzo czystym miastem. Co prawda w godzinach szczytu korki są tutaj potężne w okolicach strefy ruchu niezmotoryzowanego, ale zgodnie z tym co mówiła pani przewodnik, mieszkańcy są zadowoleni z zamknięcia części miasta dla samochodów. Czy takie rozwiązanie sprawdziłoby się w Polsce? Nie mam pojęcia, ale nie wyobrażam sobie zamknięcia okolicy stacji metra Centrum. To byłby kataklizm komunikacyjny. Słowenia ma o tyle łatwiej, że jest mała i mocno zalesiona.
Jeszcze parę lat temu Lublana miała spory problem ze smogiem. Nie jest do duże miasto, ale położone jest pomiędzy górami, które uniemożliwiają rozchodzenie się smogu wraz z wiatrem. Tutejsze władze podjęły szereg działań, mających na celu pomóc nie tylko z tym problemem, ale też z innymi związanymi z czystością. Skoro jednak zacząłem od tego nieszczęsnego smogu, to on zostanie opisany jako pierwszy.
To co najbardziej rzuca się w oczy, to zamknięcie centrum miasta dla pojazdów mechanicznych (nie licząc rowerów). Zgodnie z tym co mówiła pani przewodnik na jednej z wycieczek, strefa ruchu pieszego powiększana jest z roku na rok (i jest to naprawdę duża powierzchnia w stosunku do całej Lublany). Do jej bardzo małej części - konkretniej na jedną ulicę - wjeżdżać mogą jedynie autobusy i taksówki. Reszta strefy pieszej jest dostępna wyłącznie dla pieszych, rowerów i, co ciekawe, darmowych autobusów elektrycznych. Czy raczej autobusików. Przypominają raczej meleksy, mieszczą się w nich 4 osoby (i to pewnie z trudem), a busy nie jeżdżą zgodnie z rozkładem, tylko zamawia się je telefoniczne. Dojeżdżają w wyznaczone miejsce i zabierają klientów tam, gdzie zostaną o to poproszeni kierowcy. Za darmo! Do tego dostępne do wypożyczenia są rowery. System działa dokładnie tak samo, jak warszawskie Veturilo - rejestrując się w systemie wpłacamy 3€ i od tego momentu, możemy wypożyczyć rower z dowolnej stacji rowerowej. Pierwsza godzina każdego wypożyczenia jest darmowa, co w zupełności wystarcza, żeby okrążyć na rowerze całą Lublanę. Stacji najwięcej jest w centrum, ale na obrzeżach, przy większych ulicach, też można znaleźć kilka. Oprócz tego, aby ułatwić kierowcom dojazd do pracy w centrum, pod największym placem na obrzeżach starego miasta zbudowano podziemny parking. Wyjścia z parkingu znajdują się już na terenie starego miasta, zaraz obok stacji rowerowych.
Trzeba też dodać, że w Lublanie jest dużo zieleni. Są skwerki i drzewa przy domach. Do tego bloki nie są nie wiadomo jak wysokie, a ulice wydają się być dość szerokie, co pewnie też pomaga w pozbywaniu się zanieczyszczeń.
Dość już o smogu. Zajmijmy się śmieciami. W Słowenii bardzo poważnie traktowany jest temat segregowania śmieci. We wszystkich osiedlowych śmietnikach znajdziemy oddzielne pojemniki na śmieci organiczne, plastikowe, papierowe i szklane. Nawet w niektórych miejscach publicznych (np plaża) kosze na śmieci mają oddzielne pojemniki na poszczególne typy śmieci. Co ciekawe, śmietników na ulicach, czy we wspomnianych miejscach publicznych, jest zadziwiająco mało. W Warszawie kosze na śmieci znajdują się na prawie każdym skrzyżowaniu (czasem po wszystkich czterech stronach), przy wszystkich przystankach etc. Mimo tego, w Warszawie widuję śmieci na ulicy, a tutaj nie. Nie widziałem też, aby ktoś chodził i sprzątał śmieci z ziemi. Będąc w parku miałem duży problem, żeby wyrzucić ogryzek po jabłku - nigdzie nie było kosza na śmieci, a było czysto. Z kolei wchodząc do Lasu Kabackiego w Warszawie... no cóż. Widocznie taki mamy klimat.
A co poza Lublaną? Ano też się dzieje. Słowenia bardzo dużo uwagi poświęca rzekom i zbiornikom wodnym. Na różne sposoby starają się utrzymać je w jak najlepszej czystości. Wspominałem już, że najczystsza rzeka w Europie płynie właśnie na terenie Słowenii, prawda? Dużą część tego kraju zajmuje też Park Narodowy Triglav. Na jego terenie panują surowe zakazy i restrykcje odnośnie zabudowy, infrastruktury i śmiecenia.
To pewnie nie jedyne działania jakie podejmują Słoweńcy, aby ich kraj był tak czysty jak jest. Obserwując Lublanę muszę powiedzieć, że jest bardzo czystym miastem. Co prawda w godzinach szczytu korki są tutaj potężne w okolicach strefy ruchu niezmotoryzowanego, ale zgodnie z tym co mówiła pani przewodnik, mieszkańcy są zadowoleni z zamknięcia części miasta dla samochodów. Czy takie rozwiązanie sprawdziłoby się w Polsce? Nie mam pojęcia, ale nie wyobrażam sobie zamknięcia okolicy stacji metra Centrum. To byłby kataklizm komunikacyjny. Słowenia ma o tyle łatwiej, że jest mała i mocno zalesiona.
Komentarze
Prześlij komentarz