Trzy stolice w trzy dni, część 1 - Budapeszt
W dniach 20-22 października wziąłem udział w organizowanej przez ESN wycieczce do trzech europejskich stolic. Pierwszą z nich był Budapeszt, czyli stolica naszych przyjaciół słynących z dziwacznego języka - Węgrów. Miasto znane ze swoich licznych zabytków i będące częstym kierunkiem wycieczek wśród Polaków.
Budapeszt zaczął istnieć w okolicach X wieku, kiedy to ludy Węgrów zaczęły osiedlać się na tych terenach po upadku imperium Rzymskiego. To nie był jednak Budapeszt w sensie stricte, a raczej dwa miasta - Buda i Peszt - oddzielone od siebie rzeką Dunaj. Pierwszego dnia 1873 roku miasta zostały połączone w jedno - Budapeszt. Pierwszy most (Most Łańcuchowy), który połączył miasta oddzielone ogromną rzeką powstał niewiele wcześniej, bo w 1849 roku, co oznacza, że wcześniej miasta oddzielone były przez około 800lat!
Nasze zwiedzanie Budapesztu rozpoczęliśmy od Placu Bohaterów (nazywany też Placem Tysiąclecia) - miejsca, które powstało (nie całe) dokładnie 1000lat po utworzeniu państwa węgierskiego. Plac jest bardzo duży, na jego środku znajduje się kolumna (Pomnik Tysiąclecia), po bokach, niczym skrzydła, rozciągają się dwie fasady kolumn z pomnikami na szczycie i pomiędzy kolumnami.
Następnie udaliśmy się do Baszty Rybackiej, koło której znajduje się Kościół Świętego Macieja. Tam mieliśmy trochę czasu wolnego, dlatego udałem się jeszcze pod pobliski pałac (niestety nie znam nazwy) i Biały Dom. Pałac wznosił się na wzgórzu, dlatego był to doskonały punkt widokowy na całe miasto. Przy okazji miałem przyjemność zobaczyć oficjalną, odbywającą się co godzinę, zmianę wart przed pałacem prezydenckim.
Ostatnim punktem naszej wycieczki, przed zameldowaniem w hostelu i czasem wolnym, była Bazylika Świętego Stefana w ścisłym centrum miasta. Muszę przyznać, że budynek naprawdę robi wrażenie.
Koniec zorganizowanej wycieczki nie oznaczał jednak koniec zwiedzania. Wraz z Karoliną i Tomkiem, w trakcie naszego czasu wolnego, udaliśmy się na długi spacer po Budapeszcie. Początkowo spacer miał na celu tylko znalezienie czegoś smacznego na obiad, jednak zaraz po zaspokojeniu głodu ruszyliśmy przed siebie w poszukiwaniu ładnych widoczków. Miejscem, któremu poświęciliśmy najwięcej uwagi był brzeg Dunaju po stronie Pesztu. Zachodzące słońce, pięknie oświetlone mosty, no i punkt kulminacyjny - budynek Parlamentu. Mają rozmach....
Tak zakończył się dzień pierwszy naszej wycieczki. Nie był to jednak koniec zwiedzania Budapesztu! Kolejny dzień rozpoczęliśmy od godzinnego czasu wolnego, który postanowiliśmy przeznaczyć na udanie się na targ i zakupienie pamiątek. Sam targ również okazał się być ciekawy - umieszczony w zabytkowej hali, ze straganami, na których można znaleźć prawdopodobnie wszystko.
Po zakupieniu pamiątek i udaniu się do punktu zbiórki wsiedliśmy do autokarów i ruszyliśmy w kierunku ostatniego punktu wycieczki w Budapeszcie - Cytadeli. Umieszczona na wzgórzu wznoszącym się nad całym Budapesztem jest wspaniałym punktem widokowym - bardzo polecam wszystkim odwiedzającym to niezwykłe miasto.
No i nadszedł czas podsumowania. Budapeszt... Szczerze mówiąc nie spodziewałem się, że będzie tak ładny, a jednocześnie tak zaniedbany. Przechadzając się po ulicach tego miasta byłem nieustannie zachwycony wspaniałą architekturą, jak również zasmucony, nad jej stanem. Te najbardziej znane budynki - Parlament, Bazylika, Baszta Rybacka - były w bardzo dobrym stanie, jednak wystarczyło spojrzeć w bok na budynki je okalające i człowiek miał mieszane uczucia. Równie ciekawe i równie zachwycające, a jednak potraktowane nierówno i zaniedbane - brudne, czasem rozpadające się. Mam wrażenie, że Budapesztowi brakuje pieniędzy renowację tych wszystkich zabytków. Nic dziwnego, w sumie jest ich bardzo dużo. Możliwe też, że moje wrażenia psuł trochę widok wszechobecnych bezdomnych. Nigdy wcześniej nie widziałem ich aż tylu. Byli wszędzie - na każdej ulicy, skrzyżowaniu czy skwerku. Spali na chodnikach i schodach wśród wędrujących w każdą stronę turystów. Przygnębiający widok.
Czy więc Budapeszt jest warty odwiedzenia? Oczywiście, że tak! Jest tu pełno wspaniałych zabytków, widoków i jedzenia :D Owszem niektóre widoki przygnębiają, ale przecież nigdy nic nie jest idealnie perfekcyjne. Osobiście jestem bardzo zadowolony, że zobaczyłem to niezwykłe miasto. Nie wiem, jak dużo zostało w nim jeszcze do zwiedzenia, ale to półtora dnia, pełne intensywnego zwiedzania w zacnym towarzystwie, było wielką przyjemnością i niezapomnianą przygodą.
Budapeszt zaczął istnieć w okolicach X wieku, kiedy to ludy Węgrów zaczęły osiedlać się na tych terenach po upadku imperium Rzymskiego. To nie był jednak Budapeszt w sensie stricte, a raczej dwa miasta - Buda i Peszt - oddzielone od siebie rzeką Dunaj. Pierwszego dnia 1873 roku miasta zostały połączone w jedno - Budapeszt. Pierwszy most (Most Łańcuchowy), który połączył miasta oddzielone ogromną rzeką powstał niewiele wcześniej, bo w 1849 roku, co oznacza, że wcześniej miasta oddzielone były przez około 800lat!
Nasze zwiedzanie Budapesztu rozpoczęliśmy od Placu Bohaterów (nazywany też Placem Tysiąclecia) - miejsca, które powstało (nie całe) dokładnie 1000lat po utworzeniu państwa węgierskiego. Plac jest bardzo duży, na jego środku znajduje się kolumna (Pomnik Tysiąclecia), po bokach, niczym skrzydła, rozciągają się dwie fasady kolumn z pomnikami na szczycie i pomiędzy kolumnami.
Następnie udaliśmy się do Baszty Rybackiej, koło której znajduje się Kościół Świętego Macieja. Tam mieliśmy trochę czasu wolnego, dlatego udałem się jeszcze pod pobliski pałac (niestety nie znam nazwy) i Biały Dom. Pałac wznosił się na wzgórzu, dlatego był to doskonały punkt widokowy na całe miasto. Przy okazji miałem przyjemność zobaczyć oficjalną, odbywającą się co godzinę, zmianę wart przed pałacem prezydenckim.
Ostatnim punktem naszej wycieczki, przed zameldowaniem w hostelu i czasem wolnym, była Bazylika Świętego Stefana w ścisłym centrum miasta. Muszę przyznać, że budynek naprawdę robi wrażenie.
Koniec zorganizowanej wycieczki nie oznaczał jednak koniec zwiedzania. Wraz z Karoliną i Tomkiem, w trakcie naszego czasu wolnego, udaliśmy się na długi spacer po Budapeszcie. Początkowo spacer miał na celu tylko znalezienie czegoś smacznego na obiad, jednak zaraz po zaspokojeniu głodu ruszyliśmy przed siebie w poszukiwaniu ładnych widoczków. Miejscem, któremu poświęciliśmy najwięcej uwagi był brzeg Dunaju po stronie Pesztu. Zachodzące słońce, pięknie oświetlone mosty, no i punkt kulminacyjny - budynek Parlamentu. Mają rozmach....
Tak zakończył się dzień pierwszy naszej wycieczki. Nie był to jednak koniec zwiedzania Budapesztu! Kolejny dzień rozpoczęliśmy od godzinnego czasu wolnego, który postanowiliśmy przeznaczyć na udanie się na targ i zakupienie pamiątek. Sam targ również okazał się być ciekawy - umieszczony w zabytkowej hali, ze straganami, na których można znaleźć prawdopodobnie wszystko.
Po zakupieniu pamiątek i udaniu się do punktu zbiórki wsiedliśmy do autokarów i ruszyliśmy w kierunku ostatniego punktu wycieczki w Budapeszcie - Cytadeli. Umieszczona na wzgórzu wznoszącym się nad całym Budapesztem jest wspaniałym punktem widokowym - bardzo polecam wszystkim odwiedzającym to niezwykłe miasto.
No i nadszedł czas podsumowania. Budapeszt... Szczerze mówiąc nie spodziewałem się, że będzie tak ładny, a jednocześnie tak zaniedbany. Przechadzając się po ulicach tego miasta byłem nieustannie zachwycony wspaniałą architekturą, jak również zasmucony, nad jej stanem. Te najbardziej znane budynki - Parlament, Bazylika, Baszta Rybacka - były w bardzo dobrym stanie, jednak wystarczyło spojrzeć w bok na budynki je okalające i człowiek miał mieszane uczucia. Równie ciekawe i równie zachwycające, a jednak potraktowane nierówno i zaniedbane - brudne, czasem rozpadające się. Mam wrażenie, że Budapesztowi brakuje pieniędzy renowację tych wszystkich zabytków. Nic dziwnego, w sumie jest ich bardzo dużo. Możliwe też, że moje wrażenia psuł trochę widok wszechobecnych bezdomnych. Nigdy wcześniej nie widziałem ich aż tylu. Byli wszędzie - na każdej ulicy, skrzyżowaniu czy skwerku. Spali na chodnikach i schodach wśród wędrujących w każdą stronę turystów. Przygnębiający widok.
Czy więc Budapeszt jest warty odwiedzenia? Oczywiście, że tak! Jest tu pełno wspaniałych zabytków, widoków i jedzenia :D Owszem niektóre widoki przygnębiają, ale przecież nigdy nic nie jest idealnie perfekcyjne. Osobiście jestem bardzo zadowolony, że zobaczyłem to niezwykłe miasto. Nie wiem, jak dużo zostało w nim jeszcze do zwiedzenia, ale to półtora dnia, pełne intensywnego zwiedzania w zacnym towarzystwie, było wielką przyjemnością i niezapomnianą przygodą.



































Komentarze
Prześlij komentarz