Trzy stolice w trzy dni, część 4 - Post Scriptum
Jeszcze taka garść informacji i przemyśleń odnośnie trzydniowej wycieczki do trzech europejskich stolic, których nie chciałem pakować do jednego worka z opisami tego co można zobaczyć w miastach.
Chciałbym wylać trochę pomyj na organizatorów wycieczki. Krótko mówiąc organizacja była do... no zła. Chaos przy meldowaniu do pokojów był ogromny, a jednocześnie do przewidzenia i myślę, że dało się mu zapobiec na co najmniej kilka prostych sposobów. Co ciekawe ta wycieczka nie była organizowana przez ESN po raz pierwszy. Coś mi mówi, że co roku cyrk się powtarza. Dlatego innym erasmusom polecam sprawdzić, czy przypadkiem nie wygodniej jest zorganizować sobie podobną wycieczkę w kilka osób. Wynająć samochód, albo kupić bilety na autobus/pociąg. Jedyne co tracicie to przewodnika (co chyba nie jest aż tak wielką stratą...), ale za to macie swobodę kiedy chcecie jeść, iść do hotelu itd.
Skoro już o przewodniku mowa to był on... Sam nie wiem czy leniwy czy głupi [nie dotyczy pani przewodnik drugiej grupy]. Sprawiał wrażenie jakby do wycieczki przygotowywał się na 15 minut przed wyjazdem, do tego dosłownie olewał grupę, nie czekał na kogokolwiek i pędził przed siebie. Zwykle wyglądało to tak, że 50 osób zaczynało iść za przewodnikiem, a pod koniec oprowadzania ostało się ich z 10. Jego opowiadanie o mieście wyglądało mniej więcej tak - "[jadąc autokarem] Po lewej widzicie... muzeum. Po prawej... budynek. Stary budynek". Dobra robota panie przewodniku. Ale dostaniesz +1 punkt, za fajną parasolkę. Wyglądała na bardziej zniszczoną niż moja parasolka po trzech dniach deszczowego Woodstocku (a wziąłem ją na festiwal już popsutą).
Koniec wylewania pomyj. Organizacja to chyba jedyna rzecz, która mi się nie podobała na tej wycieczce. Cała reszta była super. Wspaniałe miejsca, wszystkie stolice warte uwagi i każda zachwycająca na swój sposób. Ciekawe jest również to, że miasta znajdują się tak blisko siebie, a są tak różne. Pomimo tak niewielkiej odległości i bliskości do granic (w sensie granic państw, nie bliskości do granic możliwości) po stolicach widać jakie są kraje, które reprezentują.
Śmieszna ciekawostka na dokładkę jest taka, że w McDonald'sach w Austrii nie ma zestawów. Wszystkie rzeczy kupuje się oddzielnie, a najśmieszniejsze jest to, że jako napój można wybrać sobie piwo. Piwo w Maku, serio Austrio? xD
Cieszę się również, że udało mi się zmienić autokar i spędzić tyle czasu z Karoliną i Tomkiem, którym przy okazji bardzo dziękuję za udostępnienie mi zdjęć na bloga. Jesteście super :D
Chciałbym wylać trochę pomyj na organizatorów wycieczki. Krótko mówiąc organizacja była do... no zła. Chaos przy meldowaniu do pokojów był ogromny, a jednocześnie do przewidzenia i myślę, że dało się mu zapobiec na co najmniej kilka prostych sposobów. Co ciekawe ta wycieczka nie była organizowana przez ESN po raz pierwszy. Coś mi mówi, że co roku cyrk się powtarza. Dlatego innym erasmusom polecam sprawdzić, czy przypadkiem nie wygodniej jest zorganizować sobie podobną wycieczkę w kilka osób. Wynająć samochód, albo kupić bilety na autobus/pociąg. Jedyne co tracicie to przewodnika (co chyba nie jest aż tak wielką stratą...), ale za to macie swobodę kiedy chcecie jeść, iść do hotelu itd.
Skoro już o przewodniku mowa to był on... Sam nie wiem czy leniwy czy głupi [nie dotyczy pani przewodnik drugiej grupy]. Sprawiał wrażenie jakby do wycieczki przygotowywał się na 15 minut przed wyjazdem, do tego dosłownie olewał grupę, nie czekał na kogokolwiek i pędził przed siebie. Zwykle wyglądało to tak, że 50 osób zaczynało iść za przewodnikiem, a pod koniec oprowadzania ostało się ich z 10. Jego opowiadanie o mieście wyglądało mniej więcej tak - "[jadąc autokarem] Po lewej widzicie... muzeum. Po prawej... budynek. Stary budynek". Dobra robota panie przewodniku. Ale dostaniesz +1 punkt, za fajną parasolkę. Wyglądała na bardziej zniszczoną niż moja parasolka po trzech dniach deszczowego Woodstocku (a wziąłem ją na festiwal już popsutą).
Koniec wylewania pomyj. Organizacja to chyba jedyna rzecz, która mi się nie podobała na tej wycieczce. Cała reszta była super. Wspaniałe miejsca, wszystkie stolice warte uwagi i każda zachwycająca na swój sposób. Ciekawe jest również to, że miasta znajdują się tak blisko siebie, a są tak różne. Pomimo tak niewielkiej odległości i bliskości do granic (w sensie granic państw, nie bliskości do granic możliwości) po stolicach widać jakie są kraje, które reprezentują.
Śmieszna ciekawostka na dokładkę jest taka, że w McDonald'sach w Austrii nie ma zestawów. Wszystkie rzeczy kupuje się oddzielnie, a najśmieszniejsze jest to, że jako napój można wybrać sobie piwo. Piwo w Maku, serio Austrio? xD
Cieszę się również, że udało mi się zmienić autokar i spędzić tyle czasu z Karoliną i Tomkiem, którym przy okazji bardzo dziękuję za udostępnienie mi zdjęć na bloga. Jesteście super :D

Komentarze
Prześlij komentarz