Podsumowanie

W miniony piątek zakończyłem rozliczanie wyjazdu, tym samym zamykając pewien rozdział w swoim życiu. Pomyślałem, ze warto by zrobić jakieś podsumowanie tego czasu, co spróbuję zrobić w tym wpisie. Nie wiem jeszcze, czy wszystkie moje przemyślenia i odczucia odnośnie wyjazdu zdążyły już uleżeć się w mojej głowie, więc to podsumowanie może być nieco chaotyczne.

Nie byłbym sobą, gdybym tego nie zrobił, dlatego zacznę od podsumowania w liczbach:
  • 147 dni - tyle trwał cały mój wyjazd, co stanowi 1,79% mojego dotychczasowego życia
  • 120 dni spędziłem w Słowenii 
  • Poza Słowenią i Polską odwiedziłem 6 krajów (Włochy, Austria, Węgry, Słowacja, Bośnia i Hercegowina, Chorwacja)
  • 19 poznanych osób (mam tu na myśli osoby, których imiona pamiętam i z którymi rozmawiałem co najmniej kilka razy) 
  • 4 zaliczone przedmioty
  • 0 niezaliczonych
  • 20 km - mniej więcej tyle łącznie przepłynąłem na basenie 
  • 98 godzin spędzonych na zajęciach na uczelni
  • 6 zdobytych szczytów gór
  • 9 wycieczek (nie licząc tych po Lublanie)
  • 22 zdobyte darmowe mapki miast
  • 129 zjedzonych kawałków sushi (tak, liczyłem)
  • 41 spotkań z Karoliną i Tomkiem
  • 102 posiłki w restauracjach
  • 45 razy przyszedłem na Wydział
  • 54 wpisy na blogu (włącznie z tym)
  • 8 - średnia moich ocen (na polskie oceny to 4.0)
  • 17 spróbowanych nowych potraw
  • DUŻO (czyli więcej niż 3) niezapomnianych przeżyć i wspomnień
 Niestety liczby same za siebie wszystkiego nie powiedzą, dlatego będę musiał wysilić się na napisanie kilku epitetów określających mój wyjazd. Co tu dużo mówić... było fajnie!


Zwiedziłem spory kawałek Europy, poznałem wielu fajnych ludzi, zawiązałem nowe przyjaźnie, poznałem kultury innych krajów (nie tylko tych, w których byłem), nauczyłem się kilku słów w różnych językach. Ogólnie wyjazd był doskonałą lekcją życia. Najlepsze lekcje to te, gdzie można nauczyć się czegoś w praktyce i taki właśnie był mój Erasmus. Możliwość rozmowy z ludźmi różnych narodowości, czy zwiedzanie zagranicznych miast są doskonałymi okazjami do nauki. Poza tym, zdobyłem też dużo wiedzy z dziedziny moich studiów, ucząc się na jednej z lepszych europejskich uczelni (pod względem kierunku Informatyka).


Oprócz wielu doświadczeń, Erasmus to też dużo emocji. Emocji zarówno pozytywnych jak i negatywnych. Podróżowanie, zawiązywanie przyjaźni, świętowanie sukcesów i rozwiązanych samodzielnie problemów zapewniają sporą dawkę endorfin. Na drugiej szalce trzeba jednak położyć tęsknotę za rodziną i drugą połówką, a także stres związany z egzaminami i koniecznością radzenia sobie samemu. Na całe szczęście w moim przypadku to ta pierwsza szalka okazała się być znacznie cięższa, chociaż muszę przyznać, że ta druga też czasem ciągnęła do ziemi.


Z całego wyjazdu negatywnie wspominać będę chyba tylko akademik. Raz, że okazał się być słabo wyposażony (względem swojej ceny), dwa, że moje współlokatorki miały wybitny antytalent do sprzątania i mistrzowskie wręcz umiejętności do robienia bałaganu na czas. Stresujące okazały się też być egzaminy w obcym języku, jak również pewne niedomówienia odnośnie dokumentów związanych z rozliczeniem wyjazdu, jednak w obu tych przypadkach wszystko skończyło się dobrze, więc chyba nie mam na co narzekać.


Gdybym miał wybrać najlepszy aspekt mojego wyjazdu, to myślę, że miałbym problem co wybrać - podróże czy jedzenie. O podróżach już troszkę napisałem, a co do jedzenia - zniżki studenckie pozwoliły mi spróbować tylu różnych smaków, że aż trudno to opisać. I tak jak bardzo podobał mi się widok jeziora Bohinj, tak też podobał mi się smak pljeskavicy. Szkoda tylko, że wrażenia wzrokowe łatwiej zapamiętać, niż te smakowe :D


Ktoś mógłby zapytać, dlaczego rozważam pomiędzy podróżami i jedzeniem, a nie biorę pod uwagę zdobytych znajomości. To proste, nie będę wspominał zdobytych przyjaźni, ponieważ liczę na to, że uda mi się je utrzymać i nie będą tylko przeszłością :)


No dobrze Piotrze, to jak to w końcu jest - poleciłbyś komuś, albo czy chciałbyś pojechać jeszcze raz?
Tak! Bardzo! Myślę, że wyjazd na Erasmusa to była najfajniejsza przygoda w moim życiu i życzę każdemu, żeby mógł coś takiego przeżyć. Polecam oczywiście Słowenię, bo pomimo małych rozmiarów ma mnóstwo do zaoferowania, ale myślę też, że wyjazdy do innych krajów mogą być równie wspaniałą przygodą.

Wznoszę toast na ten wyjazd!

Komentarze