Wczoraj wybrałem się na kolejną wycieczkę zorganizowaną przez ESN. Tym razem pojechaliśmy do jaskini Szkocjańskiej oraz Piranu. Ze względu na to, że o Piranie pisałem już dwa razy (
tu i
tu), to nie będę poświęcał mu czasu w tym wpisie. Skupię się na niesamowitej jaskini, która jest jedną z największych atrakcji turystycznych w Słowenii i zauroczyła mnie swoim pięknem.
Niestety mam tu mały problem - w jaskini nie wolno robić zdjęć. Postaram się więc skupić na moich przeżyciach podczas wędrówki przez prawie dwukilometrowy korytarz... w którym zmieściłoby się kilka boisk piłkarskich. Tak. Jaskinia jest OGROMNA. Żeby jednak rzucić jakiekolwiek światło na to o czym mówię, okraszę wpis zdjęciami, które znalazłem na słoweńskich stronach internetowych poświęconych tej jaskini.
Jeszcze przed wejściem do jaskini przewodnik powiedział nam, że w całej Słowenii odkryto już ponad 40000 jaskiń (z czego oczywiście tylko niewielki procent jest dostępny dla turystów). Oczywiście liczone są tutaj również te nieduże, do których jaskinia Szkocjańska niewątpliwie nie należy. Cały kompleks ma około 7km długości, z czego dla turystów dostępny jest odcinek o długości chyba 3km (łącznie liczone dwie różne trasy). Trasa, po której przemieszczaliśmy się w jaskini, znajdującej się pod opieką UNESCO, biegnie kolejno: przez sztuczny tunel, wybudowany w celu uzdatnienia trasy dla turystów, przez strefę cichą i przez strefę szemrzącej wody. Strefa cicha dzieli się jeszcze na "niebo", "aulę główną" i "małą aulę". Zacznijmy więc po kolei.
Tunel prowadzący do jaskini jest niski i klaustrofobiczny. Mając ponad 180cm wzrostu musiałem ciągle schylać głowę aby nie przywalić w strop. Przy podłodze znajdują się podłużne lampy ledowe, które z resztą ciągną się przez całą trasę (przez wszystkie strefy). Dzięki temu ścieżka jest zawsze dobrze oświetlona i wygląda bardzo malowniczo z oddali.
Po przejściu przez tunel weszliśmy do "nieba", czyli najwyżej położonego fragmentu jaskini (w części cichej). Jest to korytarz wypełniony setkami stalaktytów (te od góry, puste w srodku), stalagmitów (od dołu, pełne) i stalagnatów (kolumny). Widok jest bardzo ciekawy i cienie tworzą niesamowite kształty. Jest tu też więcej miejsca - na oko między prawą, a lewą ścianą jaskini może być nawet 15m, chociaż bardzo trudno jest to ocenić, ponieważ w jaskini brakuje punktów odniesienia. Wysokość też jest trudna do ocenienia ze względu na wspomniane nacieki jaskiniowe. Ogólnie widok jest bardzo ładny i początkowo byłem nim zachwycony, potem jednak zobaczyłem dalszą część jaskini, która okazała się być... Dobra, nie będę uprzedzał faktów. Jeszcze mała ciekawostka - przed aulą główną zaczyna brakować nacieków jaskiniowych. Wydaje się, że powinno być ich tam równie dużo co wcześniej lub nawet więcej i... i to prawda. Powinno. Jednak sporo czasu temu było w tym miejscu silne trzęsienie ziemi, które zniszczyło wiele formacji skalnych i mocno zmieniło strukturę jaskini.
Aula główna! O mój Boże jakie to wielkie. Sala ma wysokość ponad 30m,
jest na tyle szeroka i długa, że zmieściłoby się w niej boisko do piłki
nożnej. Podczas zimy sala ta zamieszkiwana jest przez setki nietoperzy,
ponieważ przez cały rok utrzymuje się tu stała temperatura +/-12 stopni
Celsjusza. W auli znajduje się też stalagmit mający 15m wysokości i jest
on, z kompletnie niewiadomych dla mnie przyczyn, nazywany "Gigantem".
Tutaj przewodnik podzielił się z nami ciekawostką: jeżeli stalagmit jest
biały, to oznacza, że wciąż rośnie. Tak, "Gigant" jest biały. Rośnie
sobie powolutku od milionów lat. Niewiele mu już brakuje do utworzenia
stalagnatu, więc jeżeli czytasz ten wpis kilkadziesiąt tysięcy lat
później, to warto sprawdzić, czy już mu się to udało :)
Po auli głównej przeszliśmy do auli małej wąskim przejściem koło "organów". Jest to bardzo charakterystyczny naciek skalny, który układa się w żebra przypominające kościelne organy. Generalnie po auli głównej, ta druga, mniejsza nie robi aż takiego wrażenia, chociaż również jest wspaniała. Jest to też ostatni fragment części cichej, zanim jednak przejdę do opisywania strefę szemrzącej wody nadmienię tylko, że do tej pory cały czas wycieczka poruszała się w dół. Coraz głębiej i głębiej, powoli i jednostajnie. Ale wychodząc z części cichej ten łagodny spadek zmienia się w, dosłownie, przepaść!
 |
| To zdjęcie ładnie obrazuje ogrom jaskini. Żródło |
Do części szemrzącej wody schodzi się kilkanaście metrów w dół po ścieżce wijącej się slalomem po zboczu, aż do mniej więcej jednej trzeciej wysokości jaskini. Dalej ścieżka przyklejona jest do lewej, pionowej ściany. Generalnie ciężko jest oderwać wzrok od chodnika - ścieżka jest kręta, wilgotna, momentami ze schodkami, ale gdy to się zrobi, to widok jest piorunujący!
W dole tej części jaskini płynie rzeka o nazwie Reka (jakże kreatywnie...). Jaskinia ma 105m wysokości (!!!) i kilkadziesiąt szerokości. Ścieżka turystyczna biegnie mniej więcej na wysokości 40-50 metrów. W pewnym momencie przechodzi się też przez most zawieszony 45m nad dnem rzeki, a nad sobą ma się 50 metrów przestrzeni. Mocne wrażenia gwarantowane.
Reka płynie przez Szkocjańską jaskinię przez około kilometr, po czym spada w dół do kolejnego tunelu. Podczas długich ulewnych deszczy i intensywnych odwilży bywa tak, że Reka zabiera ze sobą gałęzie, liście, muł i inne rzeczy, przez które otwór do kolejnego tunelu zatyka się. Wtedy poziom wody w jaskini podnosi się, aż do momentu wytworzenia ciśnienia wystarczającego do przebicia "tamy". Wahania do kilkunastu metrów głębokości są normą w ciągu roku. Zdarzają się jednak wyjątkowe zalania - kilkadziesiąt lat temu (1946r jeżeli dobrze pamiętam) poziom wody Reki podniósł się o około 60m co sprawiło, że została zalana niemal cała cześć szemrzącej wody. Około 200 lat temu (chyba...) natomiast, powstała na tyle potężna zapora, że Reka zalała prawie całą jaskinię, włącznie z częścią cichą znajdującą się ponad częścią szemrzącej wody! Przewodnik pokazał nam (oświetlając to miejsce latarką) fragment pnia drzewa, który jest przyczepiony do sufitu jaskini. Został on porwany przez rzekę, a poziom wody był na tyle wysoki, że pień został niejako wgnieciony w zwisające z sufitu formacje skalne. I tak wisi od setek lat...
W tym samym miejscu, tylko że na dole, znajdują się misy skalne, utworzone przez dawne "wejście" rzeki do jaskini. Obecnie misy są suche, jednak podczas większych opadów woda z terenów dorzecza Reki wpływa do jaskini również i dawnym wejściem i zalewa misy, dzięki czemu proces ich życia trwa nadal. W ogóle warto wspomnieć, że przez część cichą jaskini też kiedyś płynęła rzeka. "Kiedyś" to znaczy kilka milionów lat temu. Wtedy to właśnie tędy płynęła Reka (chociaż chyba nikt jej tak nie nazywał...), potem koryto rzeki się zmieniło i Reka żłobiła już jedynie drugą część jaskini - dlatego jest dużo większa. Właśnie! Czy wspomniałem, że jest to największa jaskinia-kanion w Europie? Nie jest najdłuższą, ale największą już tak (chodzi o objętość).
Wyjście z jaskini też jest imponujące. Ogromny portal prowadzący ze świata cieni, mroku i wilgoci, do świata zieleni, życia i promieni słonecznych. Bardzo ciekawe uczucie. Zmienia się temperatura powietrza, wilgotność, zaczyna wiać wiatr, a za sobą zostawia się mrok i chłód. Piękny mrok i chłód. Po tej wycieczce postanowiłem dodać kolejną pozycję do miejsc, które polecić mogę śmiało każdemu, kto chciałby zobaczyć Słowenię. Dzisiaj do listy zawierającej jezioro Bohinj i wąwóz Vintgar trafia Szkocjańska jaskinia! Trzy miejsca w Słowenii, które zrobiły na mnie najwieksze wrażenie. Będzie trzeba tu wrócić.
Komentarze
Prześlij komentarz