Erasmus to świetna okazja na zwiedzenie nie tylko miejsca, do którego się jedzie, ale i miejsc w okolicy lub państwach sąsiednich. Będąc w Słowenii zdecydowanie łatwiej jest pojechać do Chorwacji niż zrobić taką samą wycieczkę, tylko że z Polski. Aby więc nie marnować żadnej z okazji, już podczas pierwszego weekendu od rozpoczęcia roku akademickiego pojechałem na wycieczkę do miejscowości Rovinj.
Rovinj to nieduże miasto
na północy Chorwacji. Jest to typowa nadmorska miejscowość z tego regionu - wąskie uliczki z piaskowca i wysokie (jak na czasy w których były budowane), kolorowe domy, między którymi rozwieszone jest pranie. Dawniej miasto otoczone było murem i zajmowało jedynie nieduży cypel. Z czasem jednak, ze względu na ciągle rosnącą liczbę mieszkańców, domy zaczęto budować również na zewnątrz murów. Początkowo budynki "przytulały się" do nich w taki sposób, że jedną ścianą domu był mur. Później domy budowano także i dalej, a ta część miasta poza dawnymi murami nazywana jest obecnie "Nowym Miastem".
Wycieczkę rozpoczęliśmy z samego rana. Śmiesznym zbiegiem okoliczności w autokarze obok mnie usiadł Hiszpan, który początkowo mnie nie poznał, a znaliśmy się już - jest współlokatorem tej koleżanki, z którą chodziłem do tego samego liceum. Po chwili jednak wszystko się wyjaśniło, a ja miałem z kim rozmawiać w trakcie przydługiej jazdy. Okazało się, że mamy sporo wspólnych zainteresowań.
Po dojechaniu na miejsce przywitała nas lokalna Pani przewodnik, która zabrała nas na półtoragodzinny spacer po mieście. Zaczęliśmy od bazaru, na którym mnóstwo ludzi starało się na siłę wcisnąć komukolwiek różne oliwy, miody, olejki zapachowe, trufle, ostre papryczki i Bóg jeden wie co jeszcze. Bazar znajduje się pod murami "starego miasta" zaraz obok bramy głównej. Nazwa brzmi dumnie, jednak wygląda ona jak każda inna brama do miasta, z tą jedną różnicą, że na jej szczycie został wyryty lew ze skrzydłami (symbol Wenecji).
 |
| Wiele budynków w tym mieście było wielokrotnie naprawianych. W okolicy nie ma dużo surowców do budowy, w związku z czym często odbudowywano ściany z czego się dało |
 |
| W mieście jest sporo kotów. To chyba typowe dla Chorwacji - w innych miastach też ich sporo widziałem. |
Samo miasto składa się z wysokich, kolorowych domów ustawionych rzędami wzdłuż wąskich uliczek. Domy mają minimum trzy piętra. Dawniej, na parterach znajdowały się pomieszczenia gospodarcze - spiżarnie, schowki, magazynki, zbiornik na deszczówkę i tym podobne. Dopiero na wyższych piętrach toczyło się życie. Tam znajdowały się kuchnie, salony i pokoje sypialne. Wracając jednak do wspomnianej deszczówki - Rovinj jest miastem, które bardzo późno zostało wyposażone w system wodociągowy. Przez lata ludzie pili tutaj głównie deszczówkę z domieszką bardzo mocnego wina, dzięki któremu woda nie zawierała bakterii. Tradycja picia wina została tutaj na tyle utrwalona, że rano do śniadania ludzie w knajpach popijają ten właśnie trunek.
 |
| To jest plac główny w starym mieście. Dawniej to miejsce kwitło życiem i było to centrum handlu. Tak, ten mały plac. |
 |
| Jedna z uliczek w nowym mieście. |
Cypel na którym znajduje się miasto staje się coraz wyższy wraz z oddalaniem się od głównego lądu, po czym dość stromo opada do morza. W najwyższym punkcie stoi ogromny kościół. Dawniej o potędze danego miasta świadczyła między innymi wielkość tego typu budowli - mieszkańcom nie udało się dobrze wymierzyć sił na zamiary. Kościół przez lata znajdował się w ciągłej budowie. Udało się go dokończyć (przynajmniej do stanu używalności, bo wciąż jest dopracowywany) dopiero niedawno. W bocznej kaplicy kościoła znajduje się sarkofag z ciałem Świętej Eufemii, która jest patronką miasta i wiąże się z nią pewna legenda.
 |
| Bunkier na zakończeniu cypla. |
 |
| Za tym ołtarzem znajduje się sarkofag Świętej Eufemii. |
Za czasów panowania na tych terenach Cesarstwa Rzymskiego, Eufemia wraz z innymi chrześcijanami została pojmana i poddana torturom. Ponieważ nie wyrzekła się swojej wiary, została oddana na pożarcie dzikim zwierzętom. Te zabiły ją, jednak nie rozszarpały jej ciała, co zwykle miało miejsce podczas tego typu "widowisk". Chrześcijanie wybudowali dla niej specjalny sarkofag. Lata później, w mieście Rovinj ludzie zauważyli zbliżający się do brzegu ciemny kształt na morzu. Okazało się, że sarkofag z ciałem Świętej Eufemii przepłynął przez morze i zatrzymał się na skałach pod miastem. Jeden z chłopców miał tego dnia sen, w którym Święta poprosiła go, aby wziął swoje woły i przetransportował jej sarkofag na górę, do kościoła. Chłopiec tak też zrobił i sarkofag znajduje się tam do dzisiaj.
 |
| Krzyż znajdujący się w miejscu, gdzie sarkofag zatrzymał się na brzegu. |
Nie wiem czy warto psuć tak ciekawą legendę, ale zgodnie z tym co powiedziała pani przewodnik, to historia wyglądała raczej w ten sposób, że podczas jednej z wojen nie chciano aby sarkofag został zniszczony, dlatego ustawiono go na łodzi i wypuszczono w morze. Właśnie dlatego sarkofag nie zatonął i dopłynął do Rovinj, gdzie tak właściwie trafił przypadkiem... "There's nothing in the world more powerful than a good story".
Rovinj to bardzo ładne miasto na wybrzeżu Chorwacji. Niestety trudno jest o nim powiedzieć coś więcej. Brak tu jakiejś nadzwyczajnej atrakcji turystycznej, w rodzaju organów wodnych z Zadaru, czy kadrów z Gry o Tron w Dubrowniku. Miłe miejsce do spędzenia dniowego lub weekendowego wypadu, które posiada ciekawą historię i kilka bardzo urokliwych zakamarków.
Komentarze
Prześlij komentarz